O ja jebe mamo. Tłajlajt chce przeprowadzić na mnie wiwisekcję, jak jakiś pierdolony Mengele. - Źle się czujesz? Strasznie zbladłeś – o kurwa, zauważyła, albo zachowam chłód, albo wpierdolą mnie do Guantanamo. - N-Nie, wszystko w porządku – jeszcze się popłacz ty spierdolino. - Świetnie! Skoro jesteśmy tutaj opowiedz mi jeszcze raz jak się tu znalazłeś. Myślałam, że podróże pomiędzy wymiarami nie są możliwe.   O kuuurwa stary, dopiero teraz zadałem sobie sprawę jak bardzo schodzę z tego nieszczęsnego acodinu, mogłem słuchać odpowiednich ludzi i nie ćpać jak pierdolony gimbus.   - Eee … no tak, o wymiarach wiem tyle co nic, jedyne co pamiętam  to fakt, że położyłem się spać u siebie w piw.. u siebie w domu a obudziłem się tutaj, tutaj znaczy się w lesie. - Interesujące – odpowiedziała Twilight, trzymając przed sobą papier i pióro za pomocą swojego bolca czaszkowego. - Mamy uwierzyć, że istnieje miejsce, gdzie jest więcej takich jak ty? – Odezwała się Daśka. Pokazałbym jej miejsce, gdzie jest więcej takich jak ja, ale nie ma tu Internetów [spoiler]ani stulejek[/spoiler]. Może to i lepiej. - No tak…? – Wydukałem. Jeśli nie podniosę głosu to nie zaatakuje – Jakieś siedem miliardów, mniej lub więcej. - Siedem? – zapiszczał Pinkeusz – to byłaby najwięksiejsze przyjęcie jakie kiedykolwiek zrobiłam. - Tak, póki ktoś nie dorzuci ci giebla do drinka. - Wróćmy do tematu – zasugerowała Twi – za chwilę napiszę do księżniczki na twój temat. Ona z pewnością będzie wiedziała jak tu trafiłeś. Póki co opowiedz nam więcej o swoim świecie i o sobie, muszę wiedzieć WSZYSTKO – jajebe.   - Wszystko? – Twilight odpowiedziała mi czysto Tuziakową rotacją głowy – Dobra, jak już mówiłem nie jestem stąd. W miejscu z którego pochodzę nie istnieją kucyki stąd też moja początkowa reakcja… - Jak to nie istnieją – Przerwała mi Ejdżejka – Tak po prostu? - Źle się wyraziłem – istnieją, ale jestem pewien, że nie mówią, nie latają i nie używają magii. - Chcesz mi powiedzieć, że w waszym świecie nie ma magii? – Przytaknąłem – Więc w jaki sposób wschodzi u was słońce?   …   Ja pierdolę, siedzę w bibliotece umieszczonej w drzewie, napierdala mnie kręgosłup, mam pizdę po okiem, chce mi się zapalić szlugę a jednak już przez pół godziny tłumaczę fioletowemu kucowi jak działa ziemia i słońce bez boskiej klaczy. Obym nie dostał wpierdol za szerzenie herezji. Twilight skończyła zbierać wszystkie kartki na których starałem się jej wyjaśnić zasady fizyki o których nie miałem pojęcia, super wiedza kurwo. - Świetnie! Skoro tą część mamy z głowy to powiedz nam teraz coś o sobie – no kurwa mać. - W sumie to nie ma o czym mówić, nie jestem kimś specjalnym – lurkuję 25/7, rucham psa i targam skórę, ale nie mówię o tym na głos. - Nie gadaj bzdur – wtrąciła się AJ – na pewno możesz powiedzieć nam ciekawego – zgniłem bardziej niż 2-letnie jabłko. - No dobra. Urodziłem się, dorosłem – Polemizowałbym – poszedłem do szkoły i teraz jestem tutaj nic mniej nic więcej. - Z pewnością masz jakiś specjalny talent – No ja jebe Jabłkowy kucyk nie daje za wygraną – Jaki jest twój znaczek? – Dodała wskazując na swój zad. - Tak … tego też nie mamy, po prostu uczymy się tego co jest nam potrzebne, później każdy robi to na co ma ochotę lub to co umie. - To niewiarygodne – Dodała Twilight – muszę czym prędzej napisać do księżniczki Celestii, z pewnością zechce cię zobaczyć – wprost nie mogę się doczekać. - Tak, z pewnością, słuchaj, mógłbym skorzystać z toalety? – Wraz z myślą o spotkaniu się z durzą klaczą zaczęło mnie cisnąć na coupe.   - Oczywiście, idź po tych schodach i skręć w prawo. Jeśli spotkasz Spajka to powiedz mu, żeby tu przyszedł. Zajebiście, kilka godzin w kucolandii i już mam okazję spotkać lokalnego boge. Nie wiem czemu, ale stracham na samą myśl o tym. Może przez to, że szkalowałem naszego – kto wie. Tak czy inaczej ruszyłem oddać cześć fekalowi – osrane cottonworldy na pewno nie przejdą tu jako ludzka powitalna tradycja. Zbliżając się do upragnionego celu usłyszałem krzyk dochodzący zza moich pleców. Ktoś za mną stał – czyżby czworonożne gestapo wpadło z wizytą? Nie, to tylko bolec krokodyl. Ktoś mógłby pomyśleć, że będąc smokiem nie bałby się spierdoliny, byłem w błędzie.   „Ech, słuchaj młody.” Tym razem to ja postanowiłem zacząć. „Nie będę powtarzał się czwarty raz. Idź do Twilight, ona ci wszystko wyjaśni.” Kończąc w ten sposób introdukcję wkroczyłem do kibla zostawiając fioletowego gada za drzwiami. Pewnie wciąż tam stoi oszołomiony jak po piwie - tbw. W sumie końskie klozety przypominają ludzkie tyle że są nieco mniejsze. Jedyne co mnie zastanawiało to w jaki sposób kucyki srają do sedesów na których należy usiąść jak człowiek… chociaż mniejsza o to, nie będę kwestionował spraw klotza, kiedy sam muszę jednego wydalić. Siadając na wyraźnie zbyt małej dla mnie muszli poczułem, że coś uwiera mnie w nogę. Sięgając do kieszeni moich powyciąganych dresów odkryłem na wpół pomiętą paczkę szlugów z wciąż działającą zapalniczką wetkniętą w środek, może ten dzień nie będzie aż taki chujowy.   W sumie to zapeszyłem dokładnie w tym samym momencie, gdy to powiedziałem – czym ja się teraz kurwa podetrę? Chodząc ze spodniami opuszczonymi do kostek przeszukałem całą łazienkę w poszukiwaniu srajtaśmy. Ani jednej rolki. Mam tylko nadzieję, że zlewe działa jak należy…   10 minut później   Niedziela południe i humor popsuty. Wychodząc z łazienki z mokrą dupą i czystymi rękoma zauważyłem coś niepokojącego – w drzewodomu było zupełnie cicho. Jeszcze przed chwilą słyszałem jak Twilight nakurwiała jadaczką niczym silnik motorynki, co tu się odpierdala anony? Zbliżając się do schodów zatrzymałem się na chwilę – co jeśli to pułapka? Może kolorowe konie tylko czekały na to aż chwilowo zniknę im z oczu by mogli ją przygotować? Pierdolę, prędzej czy później i tak będę musiał tam zejść a w sumie to co gorszego może mi się sta… No tak… teraz wiem, dlaczego jest tak cicho – zamiast sześciu klaczy w głównym pomieszczeniu siedzi teraz tylko jedna.   Gówno stało się prawdziwe…   Bagiety przybyły.   http://www.derpibooru.org/523?scope=scpe3948cca6686145df5b80b35ca41ccc92d9a82cc7