Stałem tam jakieś kilka minut ‘starając się’ ponownie przemyśleć to, przez co właśnie przechodzę, gdyż powiedzmy sobie szczerze – z 7 000 000 000 ludzi (dobra, może nie powinienem liczyć murzynów, zwykłych i piaskowych, ale szczerze mówiąc mam to w dupie)  na ziemi to dla mnie musiało się przytrafić coś takiego. Super przygoda kurwo.   „Um… może nie powinieneś na razie wychodzić, reszta kucyków może zacząć panikować… bez obrazy.” O kurwancka, nawet nie zauważyłem jak Fluttershy wróciła.     „Spokojnie, nigdzie się nie wybieram, chciałem tylko rozprostować nogi.”  Już to sobie wyobrażam – anon wkraczający pomiędzy dziesiątki oszołomionych jak po piwie kucyków. To nie skończyłoby się dobrze [spoiler]zwłaszcza dla mnie[/spoiler]. „Nie wiem czy tutejsi mieszkańcy zareagują na mnie pozytywnie, przynajmniej nie teraz…” Dodałem, wracając na moje miejsce na podłodze. „Nie martwiłabym się o to.” Odparła Fluttershy. „Wszystko będzie w porządku, gdy Twilight wyjaśni sytuację księżniczce.”   „O to właśnie się martwię…” Odpowiedziałem półgłosem - musze się nauczyć trzymać jęzor za zębami. „Co masz na myśli?” Kurwacka, zapomniałę, że konie mają dobry słuch. Spanie na przyrodzie właśnie się odpłaca. „Yyy… to nic ważnego, nie przejmuj się.” To ja się muszę przejmować – czy magiczny, [i]niemal[/i] niezniszczalny kuc nie zajebie mnie magicznie, bo nie spodoba się jej moja kaprawa gęba. Super YOLO kurwo. „No więc, wracając do naszej wcześniejszej rozmowy…” „Ach tak, chciałeś posłuchać o mnie.” „Erm… tak, byłoby trochę głupio, gdybyśmy czekali, aż Twilight dojdzie do siebie nie odzywając się do siebie słowem.”  No kurwa rzeczywiście, to dlatego od lat unikam loszek. „J-jeśli tak sądzisz…” Pisnęła Fluttershy „No więc dobrze, urodziłam się w…” O kurwa stary, o tym nigdy nie wiedziałę. Po niecałej godzinie chłodnej historii dowiedziałem się więcej, niż scenarzyści mieli zamiar nawet napisacz – jeśli to wciąż wina mojego fazy to muszą to być jakieś pieniężne interakcje z gęsiwem, które jadłę.   „No tak…” Zacząłem „Twoja historia była z pewnością ciekawsza od mojej.” „Och, to nic takiego” Odparła cicho Fluttershy. „Wręcz przeciwnie” Czyżbym odnalazł w sobie ten słynny gen alfa? „Myślę, że…” Dokończyłbym to zdanie, gdyby nie przerwał mi największy wróg Niesiołowskiego –Ejdżejka wraz z obstawą w postaci młodej dynamicznej w kolorze niebieskim. „Fluttershy” Zaczęła AppleJack „Dla Twilight wróciły już wszystkie zmysły, może powinniśmy ją odwiedzić” „O r-rety, czy nic się jej nie stało?” Zapytała jak zwykle zaniepokojona Fluterszajka. „Nie, ale twój nowy [i]przyjaciel[/i]…” No kurwa „…sprawił, że w niecałą godzinę przejrzała prawie wszystkie książki na temat rzadkich gatunków” Grzybów, czy zwierząt? „N-nie wiem czy to dobry pomysł…”   „Ona ma rację, Fluttershy” Przerwałem jej szybko „Chciałbym się w końcu dowiedzieć, jak i dlaczego się tu dostałem. Nic mi nie będzie.” „Um…skoro tak mówisz…” „Spokojnie, Fluttershy” Dodała AppleJack „Wyjaśnimy reszcie mieszkańców, że Anon nie stanowi  zagrożenia. Celestia z pewnością to potwierdzi” Mam nadzieję. „Chodźmy, nie ma czasu do stracenia” No i wyruszyliśmy – Ja, Fluterszajka, AJ i Daśka – z taką drużyną nie dostanę może wpierdolu. Okolica wydawała się znajoma (patrząc z miejsc, które widziałę w hehe bajce) a reszta losowych kucyków chyba jeszcze nas nie zauważyła – do chwili…   Sekundę po tym, jak mnie zobaczyli każdy spierdolił z mego pola widzenia. Ja jebe czo, nie widziałę już nikogo poza moją obstawą no i jednym kucem, który uciekł na drzewo. „Prawdę mówiąc spodziewałem się tego.” Wymamrotałem. „I pomyśleć, że po wypadku z Zecorą kucyki wciąż nie ufają nikomu, kto nie wygląda jak one.” Parsknęła ze złością AJ. „Dobra… nic złego się nie stało, po prostu nie są przyzwyczajeni do mojego widoku.” A kto byłby. „Zdziwiłabym się, gdyby byli.” Dodała Daśka, śmiejąc się z własnego, chujowego żartu. „Przestań, Rainbow” Przerwał jej Jabłkokuc „Po prostu chodźmy do biblioteki, zaraz wszystko się wyjaśni” Jak na kucykową wersję wieśniaka to jest całkiem bystra. Naturalnie bałbym się powiedzieć jej to w trwarz. Po kilku minutach wędrówki po opuszczonym Ponyville dotarliśmy do miejsca przeznaczenia – do wielkiego jak skurwysyn drzewa, w którym zapewne przebywa Twilight. „No to jesteśmy” Rzekła Fluttershy „Musisz się przygotować, Twilight jest dość… ekscentryczna jeśli chodzi o nowe odkrycia” Nie gówno szerloku Wchodząc do środka zauważyłem wiele książek porozrzucanych na podłodze oraz innych miejscach, Ejdżeka jak nie kłamała. „NARESZCIE” Twilight krzyknęła jak pojebana gdy tylko mnie zauważyła „Nawet nie wiesz jak długo na ciebie czekałam” Może nie będę jej przerywał bo jeszcze dostanę bane na zakres jak Trixie „Nie znalazłam tutaj nic co nawet przypomina twój gatunek, musisz wszystko o sobie opowiedzieć” No ja pierdolę.