Niektórym życie daje coś dobrego – odrobinę szczęścia albo sukcesu. Mi natomiast życie nie daje kurwa nic a jeśli już to jest to metaforyczny gong skierowany w moją twarz. Gdy otworzyłem swoje zaropiałe ślepia wiedziałem, że lata obrażania papieża ugryzły mnie w moje brudne dupsko i to bardzo boleśnie, być może karma rzeczywiście istnieje, gdyż zdałem sobie sprawę, że nie jestem już ukryty w cieniu swej piwnicy. „Ja jebe co” To jedyne co byłem w stanie wycharczeć. Wokół mnie roztaczał się dość gęsty las, na co nie byłem gotów. Przez chwilę szykowałem się na wysranie pokaźnej cegły w moje – póki co – pachnące świeżością majty. „Zaraz, to nie możliwe.” Wyjąkałem sam do siebie. „Aż tyle przecież nie wyćpałem.” Uczucie paniki jak również ciśnienie w zwieraczu zaczęły narastać, jeśli teraz odpierdolę hyc o podłogę to drugi raz mogę już się nie obudzić.   „Dobra anone.” Pomyślałem głośno pomiędzy głębokimi oddechami. „To da się logicznie wytłumaczyć, po prostu zbyt mocno się naćpałeś, to zaraz minie. Po prostu zamknę oczy i obudzę się z powrotem w piwnicy.” Tak też zrobiłem – piwnica niestety nie wróciła, co nie pomogło memu ciśnieniu oraz stabilności umysłowej. „No cóż…” Wydukałem cicho. „Po prostu się uszczypnę i wszystko będzie w porządku.” To był jeden z moich bardziej chujowych pomysłów. „NOSZ KURWA, MATKO BOSKA TY SZMATO!” Zawyłem niczym łopatopies. Logiczne wytłumaczenie właśnie poszło w pizdu. Na prawdę stoję w ciemnym, gęstym lesie położonym chuj wie gdzie. „Już nigdy więcej nie będę ćpał.” Jęknąłem niczym spierdolina. To było pewne jednak stanie jak gówno w przerębli wcale mi nie pomoże, tak więc postanowiłem iść przed siebie, być może trafię na jakąś cywilizację. Jednak w tym kraju jest dość niespotykane. Nie mam przy sobie zegarka, jednak musiało minąć jakieś półtorej godziny. Zapierdalam na bosaka jak debil przez nieznajomy mi las, czy to ten słynny wygryw o którym mówiło mi /trv/? Po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, że mogą oni nasrać se do ryja. Moje wewnętrzne monologi co chwilę przerywa uczucie głodu oraz świadomość, że to może być pierwsza i ostatnia przygoda w mym spierdolonym życiu. Z braku innych opcji postanowiłem oprzeć się o jedno z drzew i przez chwilę odpocząć, co gorszego może mi się przytrafić?     „O kurwa, o kurwa, o kurwa” Gadałem sam do siebie, zapierdalając niczym dziecko ścigane przez wikarego.  Mój „odpoczynek” trafił do „teczki chujowych pomysłów anona”, gdyż obudziłem się przywitany przez zachód słońca, które wcześniej było dość wysoko. „Jeśli teraz się zatrzymam, to w ciemności wpierdoli mnie jakiś wilk albo inne kurestwo” Pomyślałem. „Może przy odrobinie szczęścia znajdę chociaż jakąś jaskinię, która posłuży mi za namiastkę piwnicy.” Jaskini nie znalazłem, jednak cudem drzewa zaczęły się przerzedzać co świadczyło o tym że zaraz wyjdę z tego zajebanego w dupę Aralki lasu. To co jednak zobaczyłem nieco przekroczyło moje oczekiwania. Stojąc na skraju lasu zauważyłem dość znajomą chatkę. „Nie.” Wyszeptałem. „Kurwa nie, to niemożliwe.” To było już pewne, albo w końcu odwaliłem kitę, albo do reszty mi odjebało. Zapominając o swoim spierdoleniu zaczynałem powoli zbliżać się do owej chatki by potwierdzić swe spekulacje. Jednakże nie było mi to dane, gdyż nie stawiając więcej niż 10 kroków usłyszałem głośne… „HEJ TY!” No właśnie. „Co ty tutaj robisz?” No tak, mogłem się tego spodziewać. No nic, jeżeli dostałem szajby to przynajmniej nie będę udawał, że wciąż jestem normalny. „Mówię coś do ciebie!” Nie miałem zbyt dużego wyboru, więc odwróciłem się w stronę wyraźnie żeńskiego i dość wkurwiającego głosu. W tym momencie wszystkie pytania dotyczące mojego stanu psychicznego właśnie same się na siebie odpowiedziały. Przede mną stał mały, niebieski i wyglądający na dość wkurwionego… kucyk? Tak jest, potwierdziło się, jestem oficjalnie pierdolnięty. Właśnie bez żadnej logicznej przyczyny znalazłem się w Equestrii.   „Głuchy jesteś? Mówię do ciebie!” No tak, jak mógłbym o [i]niej[/i] zapomnieć. Jakieś 5 metrów ode mnie stoi niebieski kucyk o tęczowej grzywie. „Ja jebe stary.” Pomyślałem. „Naćpałem się aco, obudziłem się w lesie z którego właśnie wypełzłem, a teraz stoję przez Rainbow Dash, fikcyjną postacią z fikcyjnego świata – która na dodatek mówi do mnie po polacku” Srogie grzyby kurwo. Z obawy przed dostaniem lepy na pizdę od małego konia postanowiłem otworzyć japę i powiedzieć pierwszą rzecz, która wpadła mi do mojej tępej głowy. „Słuchaj koniu, tylko tędy przechodzę więc nie zawracaj mi głowy swoim pier…” W tym momencie słowa straciły znaczenie, ponieważ najszybszy zakurwiacz w Ekwestryji zakurwił mi tego słynnego gonga prosto w mój niewyparzony pysk. To był trzeci raz, gdy straciłem dziś przytomność. Miałem na głowie ostatnią myśl – „Postać z bajki złożyła mnie jak szmatę jednym strzałem.”