Zanik inwencji w Ekfestrji. Moje przypuszczenia nie potwierdziły się, wanna Fluterszajki była dość przestronna by zmieścić w niej moją mało przestronną dupę. Żółta pani domu postanowiła mnie obudzić postanowiła obudzić mnie o bladym świcie – najwyraźniej nie będzie mi dane spać do południa, muszę tymczasowo porzucić drogę piwnicy. Fluttershy zajmuje się obecnie swymi licznymi ‘pensjonariuszami’ toteż póki jej uwaga nie skieruje się na mnie, mam chwilę dla siebie.   Kurwancka. Dwa dni przymusowego pobytu we Flutterpiwnicy i już wiem, że polackie kurorty wypoczynkowe mogą jej pysiora siorbać. Nie jednemu karachanowemu druidowi zamulaczowi pękła by teraz dupa z żalu.   * * *   Przemierzając pusty korytarz i schody prowadzące do parteru skierowałem się w stronę kuchni w celu zdobycia szklanki wody. Zbuntowany anioł kimał na swoim posłaniu, wciąż mając hardo wyjebane na prośby i życzenia swojej właścicielki. Czemu żaden prawilny niedźwiedź albo inna pantera nie przerobiła go jeszcze na hasenpfeffer? Pewnie boją się srogiego wpierdolu.   By nie obudzić tego białego skurwysyna zacząłem poruszać się niczym wychudzony ninja w kierunku miejsca przeznaczenia. Pewnie bym tam dotarł, gdyby mej uwagi nie przyciągnęła gazeta leżąca na czymś, co przypominało stolik wyciosany z losowego pniaka – Ikea dołączyła właśnie do druidów.   Tak czy inaczej sięgnąłem po gazetę, szary papier przyda mi się jako… o kurwancka. Na pierwszej stronie jest zdjęcie znanego mi dobrze kucyka, który boi się własnych pierdów. Właśnie wtedy mój zaśniedziały umysł ruszył się o kilka centymetrów – w którym ‘momencie’ właśnie się znajduję? Twilight nie jest tym nieszczęsnym alikornem, a czysty chaos nie odjebał mi jeszcze żadnego psikusa – zakładam więc, że jestem w dowolnym miejscu przed czwartym sezonem. Patrząc ponownie na zdjęcie Fluttershy z gazety nie mogłem powstrzymać się przed lekkim parsknięciem, nawet ja nie odjebałbym takiej pozy przed aparatem. W sumie to nie powinienem się śmiać, rzadko robiono mi publicznie zdjęcia, ale zdarzało się. Nie czułem się wtedy zbyt dobrze.   Tak w ogóle to co ten kucykowy język odpierdala to ja nawet nie. Tak powykręcanych krzaczków nie widziałę od czasów oglądania chińskich bajek bez cywilizowanych podpisów. Gdy tylko Twilight się dowie, że nie potrafię rozszyfrować tych piktogramów znów będzie na mnie czekać niemal półgodzinne stanie przy tablicy i w pizdu długa nauka ortografii, wprost nie mogę się doczekać.   Kwestię mojej mizernej nauki przesunę na dalszy tor. Rozmyślanie nad gazetą nie pomoże memu zbliżającemu się odwodnieniu. Chwytając za najbliższą szklankę zacząłem nalewać do niej wodę ze stojącego nieopodal dzbanka. Nie zdziwię się, jeśli w ciągu najbliższych 10 sekund spod ziemi wyłoni się deus ex machina w kształcie miedzianego papieża, która wyjaśni mi w jaki sposób zostałem przetransportowany do fikcyjnej krainy wypełnionej gadającymi koniami, albo - co gorsza - zamieni mnie w super zajebistego alicorna, którego będzie kochał każdy kucyk bez względu na płeć albo wiek. Na szczęcie, albo inaczej - ku mojemu szczęściu nic takiego się nie stało. Wręcz przeciwnie, przez kolejne 10 a nawet 20 sekund nie stało się nic, zupełnie jak w trakcie śmierci błogosławionego ojca świętego – nie stało się nic wartego uwagi.   „…Patrzcie, to on…”   Jebać moje życie. Odstawiając szkło na jego prawowite miejsce postanowiłem zbadać źródło głosu. Może kucyki wezwały w końcu ponicję, albo coś w tym stylu. Przecież widać jak na dłoni, że jestem groźnym terrorystą, a może to magia, czy chuj tam wie co w końcu zaczęła wyżerać mi mózg. Dobra, lepiej nie siedzieć w jednym miejscu, co złego może się stać? Jeśli okaże się, że to Luna chcąca dokończyć ostateczne rozwiązanie kwestii anośkiej to żółta i uskrzydlona kontrola obrażeń z pewnością zminimalizuje szkody wyrządzone głównie dla mnie. Dobra... raz spierdolinie śmierć. To był raczej zły pomysł zaraz po wyściubieniu nosa z fluterszajkowej kuchni powitało mnie wiele różnych emocji.   „TERAZ!”   Nim zdążyłę cokolwiek zrobić poczułem uderzenie w bok mego mizernego ciała, które prędko powaliło mnie na ziemię, szczęśliwie nie rozwaliłem sobie swojego głupiego łba – być może powinienem – uniknąłbym potencjalnej próby gwałtu.   „Kurrrw…” Wysyczałem, próbując wstać – ni chuja. Gdy moje plecy podniosły się o kilka centymetrów do parteru sprowadziła je waga trzech niewielkich…   „Złapaliśmy potwora!” „Czy teraz dostaniemy swoje znaczki?” „Na pewno!”   …kucyków. Nosz kurwa jego mać. W sumie to mogłem się tego spodziewać, rozmawiałem przecież wczoraj z ich siostrami. Prędzej czy później musiały o mnie usłyszeć albo od nich albo od masy innych koni, które przeraził jeden anon, nie wiem czy powinienem być z tego dumny. Jednak póki co spróbuję pozbyć się bagażu emocjonalnego w postaci Ejpyl Blumki, Skutalo, Słity Bel bez robienia im krzywdy.   „Hej, dzieciaki” W chuj gładko „Pozwolicie mi wstać?”   „O rety” Wypiszczała jedna z nich „Bardzo pana przepraszamy!” „Zaczekaj, Sweetie Belle” Dodała Scootaloo, przynajmniej myślę, że to ona, nie mógłbym dać mniej jebania o polski dubbing „Skąd wiesz, że nie nas nie zje zaraz po tym jak go puścimy?” Prychłę "Daj spokój Scootaloo" Dodała Apple Bloom "Słyszałaś co mówiła Rainbow Dash i moja siostra" Zaraz, co one o mnie mówiły? "Teraz zejdź z niego zanim Fluttershy nas zobaczy" Jak na podwieka to jest sprytna. "Ech, no dobra. Tylko nie mówcie, że was nie ostrzegałam." To musi być nie lada widok. 'Przerażający potwór' leżący twarzą do ziemi, podczas gdy na jego plecach siedzą z dupskami 3 placki, jeśli teraz ktoś mnie zobaczy to chuj w dupę będzie gwarantowany.   Minęło kilka sekund, gdy poczułem, że skumulowana waga wielu zadów mnie opuściła, lepiej się podnieść, żeby znów nie zmieniły zdania. Odwracając się w ich stronę zobaczyłem... no cóż... trzy źrebaki, to nie było zbyt klimatyczne.   „Łał, ale jesteś duży” Odezwała się Apple Bloom oglądając mnie od góry do dołu z nieukrywaną ciekawością. „No tak… dzięki z komplement… chyba, ale czy moglibyście mi wyjaśnić mi co się przed chwilą wydarzyło?” „Eee… chcieliśmy sprawdzić, czy nasz talent to…” Wybąkała miniaturowa Ejdżejka „To?” „Łapanie potworów!” Skończyła za nią Scootaloo podskakując w powietrze, co tu się odpierdala. „To bardzo miło, że się staracie, ale czy musieliście wybierać mnie jako kandydata do testu?” W tym momencie, wszystkie trzy opuściły nieco głowy, sprawiając, że poczułem się nieco chujowo, widocznie piwnica jeszcze nie zrobiła ze mnie jednostki bez uczuć.   „Bardzo pana przepraszamy” Wypiszczała Sweetie Belle „Nie chcieliśmy, żeby tak wyszło” „No dobrze, w końcu nie stało się nic złego. Po prostu zachowujmy się jak gdyby nigdy nic, gdy wróci Fluttershy. Przy okazji, chyba nie usłyszałem waszych imion, jestem Anon.”   „Jestem Apple Bloom” Odrzekła wesoło… Apple Bloom „Moja siostra opowiadała mi o panu” „Scootaloo” Dodała… Scootaloo patrząc na mnie podejrzliwie. Powinienem zapytać, czy ona i Daśka nie są rzeczywiście spokrewnione. Mimo jej spojrzenia wciąż była ciekawa, nie mogę się doczekać kiedy zapyta mnie o…   „Czy to prawda, że jesteś kosmitą?” Powinienem grać w totolotka. „Yy, to raczej trudne pytanie” Odparłem, odwracając się w stronę Sweetie Belle „A ty?” „J-ja? Jestem Sweetie Belle” No co ty nie powiesz. „Anon?” Wtrącił się kolejny głos. „Tutaj jestem, Fluttershy” Odrzekłem, kierując się w stronę drzwi „Chyba masz gości.” „Gości? Och, witajcie dziewczęta, co was tu sprowadza?” „Cześć Fluttershy” Odpowiedziały jednocześnie „Chciałyśmy zobaczyć się z Anonem, kucyki w mieście mówiły, że to jakiś straszny potwór, ale chyba coś im się pomyliło” Dokończyła Apple Bloom.   „Jeszcze kilka dni i mnie zlinczują” Dodałem pod nosem   „To niemiło z ich strony” Odparła nieco poirytowana Fluttershy „Czy nie nauczyli się, że nie wolno oceniać innych po ich wyglądzie?” Tutaj bym się z nimi raczej zgodził, ale nie będę się sprzeczał z Fluterszajką, gdy się nie uśmiecha albo nie chowa się za swoją grzywą. „No więc…” Postanowiłem szybko zmienić temat, nie chcę wałkować tego samego w nieskończoność „Jak mija twój dzień?” Interesujące pytanie, biorąc pod uwagę fakt, iż jest dopiero ósma rano. „Słucham? Ach tak, właśnie dałam śniadanie dla moich wszystkich małych przyjaciół” Tylko nie uśmiechnij, Anonie „Ty też musisz być głodny, zaczekaj, zaraz ci coś przygotuję” Nim zdążyłem dojść do słowa Fluttershy już nie było. Powinienem myśleć pozytywnie, ale przyzwyczajenie z piwnicy wciąż nakazuje mi obawiać tego, co przyniesie kolejny dzień, dlatego też przywykłem do spania do południa.   ***   „Przyleciałeś statkiem kosmicznym?” „Potrafisz strzelać laserami z oczu?” „To nie prawda, że lubisz jeść kucyki?”   O KURWA   Kolejne pół godziny minęło w akompaniamencie niekończącej się fali pytań płynącej z ust trzech kolorowych podwieków. Oczywiście musiałem na wszystkie odpowiedzieć, by ich nie urazić. „Może powinniście zadawać pytania pojedynczo” Dodała Fluttershy, popijając swoją Yerba Mate, czy co tam teraz piją ekstremalni weganie. „Anon na pewno wam na nie odpowie” Robię to przez ostatnie dwa kwadranse. Na najważniejszy posiłek dnia dostałem coś, co nie ma w sobie żadnego mięsa, stwierdziłem za to obecność każdego możliwego warzywa. Jedna rzecz jest pewna, po takiej diecie duża ilość srajtaśmy będzie podstawą. Mimo wszystko skończyłem to, co miałem na talerzu, nie będę wybredzał jak ostatnia bananowa kurwa ze stolicy a ta zielenina nie była wcale taka zła.   „Zapomniałabym” Rzekła Fluterszajka odstawiając swoją filiżankę na stół „Spotkałam dziś Pinkie Pie. Chciała, żebym przyprowadziła dziś do cukrowego kącika kilka minut po południu” Lolczo, czy to ten słynny holokaust? „T-tak? Podała jakieś szczegóły?” „Nie, powiedziała mi tylko, że ma ci coś ważnego do powiedzenia” „Do południa zostało jeszcze kilka godzin” Dodała wciąż podekscytowana Apple Bloom ”Co będziemy robić w międzyczasie?” Nie podoba mi się ten ton   …   „WIEM!” Wrzasnęła Scootaloo „Na pewno znasz sposób, by pomóc nam znaleźć nasze specjalne talenty!” „Erm.. słuchajcie, nie wiem czy to…” „Tak!” Dodała Apple Bloom „AppleJack powiedziała mi, że wciąż nie masz swojego znaczka, to znaczy że możesz dołączyć do naszej…” Wszystkie trzy ustawiły się przede mną i nabrały w chuj powietrza   O kurwa…   „ZNACZKOWEJ LIGI” Japierdolę…. W co ja się wpakowałem.