Title: 5 Author: Anoneczo Pastebin link: http://pastebin.com/f2kfXpM2 First Edit: Tuesday 5th of November 2013 05:53:15 PM CDT Last Edit: Tuesday 5th of November 2013 05:53:15 PM CDT Twilight w?a?nie wykurwi?a z domu Fluttershy – prawdopodobnie donie?? na mnie do kucykowego SS. Nie zdziwi? si?, je?li jutro obudz? si? przywi?zany do sto?u operacyjnego a piel?gniarka o imieniu Andrzej zapierdoli mi ig?? w dup?… chyba za du?o my?l? jak na anona. Tak czy inaczej k?tem oka zauwa?y?em, ?e Rarity przygl?da mi si? moim nietuzinkowym szmatom, chyba wiem, gdzie to zmierza. „Mój drogi.” Zaczyna si?. „Nie obra? si? ale to co masz na sobie nie wygl?da na zbyt modne.” Nie gówno szerloku, nazywam si? Anon a nie ?ukasz.   „Erm…”  Przypominam, ?e /id/ oznacza ‘inteligentne dyskusje’.  „Tak..bo widzisz, niezbyt cz?sto wychodz? z domu.” Ka?dy by si? tego domy?li?, Seba. „Tak wi?c do?? rzadko martwi? si? o jako?? swoich ciuchów.” O kurwa stary, w ten sposób to ty nie zdob?dziesz ich przychylno?ci.   „Hmph… doprawdy, musisz koniecznie odwiedzi? mój butik. Nie mog? pozwoli?, by? obra?a? w ten sposób mod?.” Ale do ryja to ty se nasraj co? Nikt nie rusza moich cottonworldów. „Oczywi?cie, zajrz?, gdy tylko znajd? czas.” Za?ga?em ponownie - mia?em ju? do?? tej maskarady. Je?eli Twilight w?a?nie inbuje w swoim drzewie staraj?c si? dowiedzie? czegokolwiek o moim gatunku zamiast pytaj?c mnie o wszystko, czego mog?aby si? dowiedzie? to równie dobrze mog? si? jeszcze przespa? – na oko jest tu dopiero ranek, co znaczy, ?e t?czowy opresor znokautowa? mnie na ca?? noc. „Ale teraz, powinni?cie mo?e pomóc swojej przyjació?ce, te wie?ci chyba j? troch? przyt?oczy?y. Póki co chyba si? st?d nie rusz?, tak wi?c je?li b?dziecie chcia?y uzyska? dok?adne odpowiedzi na swoje pytania – b?d? tutaj.” Dyplomata motzno, czasem zadziwiam samego siebie. „Rzeczywi?cie!” Odrzek?a Applejack. „Czasami ci??ko oderwa? j? od tych jej ksi??ek, tym razem mo?e zrobi? sobie krzywd?, przyjdziemy pó?niej, chod?cie dziewczyny.” Cztery pucyki skierowa?y si? do drzwi ?egnaj?c si? ze mn?. Obawy, przed tym, co ró?owa klacz by?a sk?onna mi zgotowa? narasta?y. „Chwileczk?, Rainbow.” Fluterszajka zatrzyma?a Dash, gdy mia?a ju? próg. „Je?li dobrze pami?tam, to masz co? wa?nego do powiedzenia.” Durza Fluterszaj, boje si? jej. „O reeety.” Zaj?cza?a Rainbow, czuj? si? podobnie, nie jeste? sama. „Dobra, s?uchaj… przepraszam, ?e…” Przypomnia?a? mi, kim jestem. „… ci? zaatakowa?am, w porz?dku?” „Ech, spoko, to nie pierwszy raz, kiedy dostaj? w mord?…” Kurwa, naprawd? powiedzia?em to na g?os? „… ee, po prostu nie gniewam si? dobra?” „Super, to co, widzimy si? chyba pó?niej?” „Bez w?tpienia.” O ile macie tu gorza??.   Znów zosta?em sam - z Fluttershy, o kurwa stary. Odsuwaj?c wszystkie ?mieszkowe my?li na bok, rozsiad?em si? na kanapie – która grozi?a zawaleniem pod moj? wag? (nie jestem erise czo) – by postara? si? zrozumie?, co tu si? w?a?nie wydarzy?o. Mo?e Cichy te? tu si? znalaz? – nie wysz?o mu to na dobre bior?c pod uwag? fakt, i? sko?czy? jako bankomat. Raczej ma?o to prawdopodobne, gdyby kutzyki pozna?y ju? wcze?niej anona to dla Twilight nie zacz??by dzi? parowa? mózg.   Po chwili poczu??, ?e Fluttershy usiad?a ko?o mnie, widok spierdoliny najprawdopodobniej ni? poruszy?. „W-Wszystko w porz?dku?” Co ten kucyk to ja nawet nie, przed minut? by?a bardziej asertywna od najbardziej prawilnego ziomeczka a teraz znów próbuje pó? godziny z?o?y? jedno zdanie. „Ta… po prostu du?o si? dzi? wydarzy?o.” „Um… t-tak, to p-prawda.” „Tak…”   Super konwersacja kurwo. W?a?nie wyczerpali?my wszelkie tematy, które mogliby?my poruszy?, ci?gnie swój do swego. Przez kolejne 5 minut siedzieli?my w zupe?nej ciszy, nadmiernie obci??onej kanapie wci?? nie odpowiada?a moja obecno??. „Tak wi?c naprawd? jeste? z zupe?nie innego ?wiata?” Mo?e jednak si? myli?em. „Wierz mi lub nie, ale to prawda. Nie wiem jak to mo?liwe, ?e si? w ogóle tu znalaz?em i co gorsza nie wiem jak wróci? tam, sk?d przyby?em.” Tak, ‘co gorsza’. Nie przeszkadza?oby mi, gdybym zosta? tu d?u?ej, mo?e przestan? tak bardzo przegrywa?. Tak czy siak, zawsze twierdzi??, ?e Fluttershy to najlepszy kucyk, ale to co wydarzy?o si? chwil? pó?niej przekroczy?o wszelkie me oczekiwania. Flutterszajka bez chwili zastanowienia odwróci?a si? w moj? stron? i przytuli?a mnie hardo… O kurwa stary! Mój mózg zacz?? w?a?nie rapowa? dialektem plemion znad dorzecza amazonki. Tyle wygra?, anony. TYLE. KURWA. WYGRA?!   „Och, biedactwo… musisz by? przera?ony.” Bynajmniej. Teraz staram si? pokona? niekontrolowan? erekcj?. „Erm…” Ko?cieju, przesta?, przynajmniej na razie.  „To n-nie takie straszne…” K?ama? to ja jednak nie potrafi?. Fluttershy te? to chyba zauwa?y?a, bo jej spojrzenie wyra?nie mówi?o 2 s?owa: ‘bambo’ oraz ‘pro?ba’, „No dobra. Mo?e troch?…” Dobra, wygl?da na to, ?e chyba zauwa?y?a co odpierdala i odsun??a na swoje miejsce. To samo mog? powiedzie? o mojej krwi, która powoli zacz??a wraca? do mózgu. „T-tak wi?c, móg?by? powiedzie? co? o s-sobie? J-je?li nie sprawia ci to problemu…” Ostatnie zdanie praktycznie wyszepta?a, bezg?o?nie. Tak czy inaczej tego si? spodziewa?em, ?e zaczn? dok?adniej pyta? o mnie. I co im powiem?  ?e przejeba?em ?ycie dla elektronicznej maszynki, która wy?wietla ?mieszne obrazki? ?e mój plan dnia polega na obudzeniu si? o losowej porze, wpierdolenia paszy, lurkowaniu do nocy, szybkim fapie i pierdolni?ciu si? z powrotem na tapczan? „Tak, oczywi?cie,  ale nie b?dzie zbyt ciekawe, nie chcia?bym ci? zanudza?.”   „Sk?d?e.” Odrzek?a Fluttershy. „Wszyscy jeste?my tym zainteresowani.” Za?o?? si?. No i chuj, teraz musz? dobra? odpowiednie s?owa, ?eby nie uszkodzi? jej umys?u na d?ugie lata. Pr?dzej czy pó?niej i tak musia?bym wszystko wy?piewa?. Ja jebe mamo,  moja biografia sko?czy?a si? po 5 minutach wyj?tkowo nudnego monologu. Przecie? obieca?em Fluterszajce ?e to b?dzie bardziej usypiaj?ce ni? jej w?asna ko?ysanka. Ponadto postanowi?em usadowi? si? na pod?odze jako ?e tapczan mego gospodarza by? ju? trzy ?wierci od ?mierci. „O rety… Twoja rodzina musi strasznie si? martwi?.” Rzek?a Fluttershy. Mia?a nieco racji – moi dalsi krewni maj? na mnie wyjebane, ale moja mame musi teraz rwa? w?osy z g?owy na bagietach. Nasze kontakty nie by?y mo?e najlepsze, ale to przecie? matka czo. „Na pewno, ale póki co nic nie mog? na to poradzi?.” Odpar?em po chwili, nieco wyolbrzymiaj?c mój smutek – w ko?cu pocieszenie od Fluttershy to najlepsze pocieszenie. Mimo to czu?em si? z lekka chujowo . W porz?dku – jeste? w krainie kolorowych kucyków, które mimo twego spierdolenia chc? by? twoimi przyjació?mi – idealne miejsce dla anona. Tak czy inaczej, czuj? si? odrobin? nieswojo. Tak nag?a zmiana otoczenia nie jest moim forte.   „Nie bój si?, Twilight skontaktuje si? z ksi??niczk?. Ona na pewno b?dzie w stanie wys?a? ci? z powrotem do domu.”  Fluttershy zala?a mnie swoim s?odkim g?osem niczym sag?. Kurwancka, znowu usiad?a blisko mnie, ?agodnie si? przy tym u?miechaj?c. [spoiler]Ko?ciej zupe?nie nieaktywny -[/spoiler] czuje dobrze cz?owiek. Znów siedzieli?my w ciszy przerywanej co chwil? odg?osami ró?nych zwierz?t, którymi zajmowa? si? ?ó?ty kucyk. Musz? przyzna?, ?e pieni??nie urz?dzi?a swoj? piwnic?. Gdyby kucyki mia?y Internety Fluttershy lurkowa?aby ponychan motzno. Mimo oczywistego otoczenia nie jeba?o tu psiarni?, bunkier idealny a w po??czeniu z ch?odnym, ?wie?ym powietrzem czu?em jeszcze lepiej ni? wcze?niej. Gdyby ziemia zawiera?a tyle pieni?dza wygrywa?bym hardo. Wprawdzie wci?? nie mog? poj??, jak to mo?liwe, ?e animowane kucyki, które mój ?wiat zna jakie? 2 lata istnieje naprawd?. Mo?e Lauren Faust te? wrzuca?a DXM w wolnych chwilach. A mo?e to prawda, ?e nie-clopi?cy id? do Equestrii. Wiem tylko, ?e ?wiry z [spoiler]sekty[/spoiler]/x/ da?yby mi du?o atencji za t? ch?odn? histori?, gdyby wcze?niej nie kazali mi wypierdala? za trollowanie.  Dobra, czas prze?wiczy? social skilla. „Mo?e teraz mog?aby? powiedzie? co? o sobie, je?li oczywi?cie nie sprawi ci to k?opotu…” Nie wyszed?em przed ni? na chama? „O-O rety… nie wiem…” Zaj?ka?a si? Fluttershy. Jak tak dalej pójdzie to moje serce tego nie wytrzyma. „… nie wiem, czy ci? to zainteresuje.” „Z ch?ci? pos?ucham.” „Och… no dobrze… mo?e si? czego? napijesz?” „Mo?e by? herbata.” Byle nie niebieska. „Potrzebujesz pomocy?” „Nie, dzi?kuj?. Zaczekaj tu momencik.” Odpowiedzia?a wylatuj?c do kuchni. Przynajmniej mam teraz troch? czasu na rozprostowanie nóg. Na szcz??cie sufit w chatce cichego kucyka by? do?? wysoko, dzi?ki czemu nie rozbi?em sobie ?ba po raz drugi. Ca?y zwierzyniec najwyra?niej przestraszy? si? mojej twarzy, gdy? nie wdepn??em w ?adnego kota albo ?ab?. Z okna po?o?onego zaraz obok drzwi mog?em zobaczy? spor? cz??? Ponyville, oraz miejsce w którym niebieski himen zajeba? mi technicznie. Nie mog? si? doczeka? momentu, w którym reszta mieszka?ców miasta pozna ?ys?, zgarbion? ma?p?.   To b?dzie d?ugi dzie?…