Title: 4 Author: Anoneczo Pastebin link: http://pastebin.com/JnSecWpj First Edit: Tuesday 5th of November 2013 05:51:05 PM CDT Last Edit: Tuesday 5th of November 2013 05:51:05 PM CDT Zanim zd??y?em obróci? t? b?yskotliw? my?l w s?owa ‘pole’ fioletowej magii odsun??o m?odego dynamicznego kucyka. „Wystarczy, Rainbow.” Us?ysza?? – kolejny – znajomy g?os. Nale?a? on do Twilight, kuca w ka?dym tego s?owa znaczeniu. „Bardzo pana przepraszam.” Ma?o co nie ?miech?em gromko, gdy kto?, kto nie jest urz?dnikiem pa?stwowym, lub Gra?yn? za kas? zwróci? si? do mnie per ‘Pan’.  „Rainbow cz?sto najpierw co? mówi, a potem my?li.” To zupe?nie tak jak ja, cho si? [s]rucha[/s] najeba? cydrem. „Tak czy inaczej, nazywam si? Twilight Sparkle” Co ty nie powiesz. „A to s?… „ Zaczyna si? – pocz?tek ka?dego ?redniawego fanfica, w którym s? poniaki. Mo?e ?wiry z /x/ mia?y racj?, mo?e ?ycie rzeczywi?cie nie istnieje a ja jestem tylko postaci? stworzon? w Wordzie przez jak?? losow? spierdolink?. „Rarity, AppleJack oraz Pinkie Pie. Fluttershy i Rainbow Dash ju? pan pozna?.” To zale?y jak rozumiesz s?owo ‘pozna?’. „Tak… mi?o mi.” Muj Borze, nawet si? nie zaj?ka?em. W ka?dym b?d? razie zdawa?o mi si?, ?e dwa pierwsze kuce co? odpowiedzia?y, lecz moja wizja i fonia zosta?a zag?uszona du?? ilo?ci? koloru ró?owego. „Cze??jestempinkiepieoretyalejeste?du?ylubiszprzyj?ciabojatakojejjeste?tunowyb?d?musia?awyprawi?ciprzyj?cie…” Ró?owy u?ytkownik amfetaminy  mia? zamiar kontynuowa? gwa?cenie mych uszu, gdy ta sama fioletowa magia zatka?a jej g?b?.   „Zaczyna si?…” Burkn??a Dash. Nawet nie wiesz ile masz racji. „Pinkie ju? taka jest.” Odrzek?a Twilight ?miej?c si? pod nosem. „Ale to b?dziemy martwi? si? pó?niej. Czy móg?by mi pan…” „Wystarczy tego ‘pan’, czuj? si? przez to starszy ni? jestem.” Czuje si? jak 40-sto letni Janusz opierdalaj?cy kolejn? wark?. „Och, w porz?dku. Czy móg?by? mi powiedzie? – bez obrazy – do jakiego gatunku nale?ysz, nigdy nie widzia?am takiej istoty jak ty.” Przepraszam, ?e teraz musia?a?. „Hihi, wygl?dasz troch? jak ma?pa.” Zachichota?a Pinkie. S?owo ‘ma?pa’ zamieni?bym na ‘pies’, ale ka?dy ma prawo do w?asnej opinii. „Pinkie!” Krzykn??a Twilight. „Wybacz jej.” Rzek?a skruszonym tonem Twilight. „Spoko.” Mo?e jeszcze zacznij si? przy nich kurwi? czanmow?, ty samozwa?cza starocioto. „A co do twojego pytania to jestem cz?owiekiem.” Cz?owiekiem-gównem, ale lepiej si? nie przyznawa?. „Je?li chcesz si? zapyta? co tu robi?, to nie mam o tym zielonego poj?cia.” „Cz?owiek…” Wymamrota?a zamy?lona Twi. „To fascynuj?ce, nigdy o s?ysza?am o takim gatunku, b?d? musia?a zapyta? ksi??niczk?…” „Chwileczk?.” Przerwa?a AppleJack. „Jak to ‘nie masz zielonego poj?cia’? Po prostu obudzi?e? si? w lesie Everfree bez ?adnej wiedzy, gdzie jeste??” Teraz spróbuj za?ga? skurwysynu. Also, strza? w dziesi?tk?, pani jab?ko.   „Dok?adnie.” Skwitowa?em. „Wierzcie lub nie, ale nie mam poj?cia co tu robi?, wiem jedynie, ?e kilka godzin temu po?o?y?em si? spa? w moim domu…” Tak, ‘spa?’. „…Po czym obudzi?em si? tutaj, znaczy si? tam.” Wskaza?em palcem na las znajduj?cy si? za oknem. „Tutaj ockn??em si? po spotkaniu z… ‘komitetem powitalnym’.” Spojrza?em na Dash. Zbyt szybko nabieram odwagi – mo?e to tutejsze powietrze? „Hej!” Krzykn??a wspomniana kucpanna. „To nie moja wina, ?e…” „Wystarczy, Rainbow.” Przerwa?a jej Twilight. „Pami?taj, ?e wci?? masz wa?nego co? do powiedzenia naszemu go?ciowi.” Kurwa, jak ja nienawidz?, gdy po wpierdolu kto? mnie przeprasza. Mo?e jeszcze dostan? butelk? ze smoczkiem? W sumie to i tak lepsze ni? smycz i obro… kurwa. „Przepraszam, ?e nie by?o mnie tak d?ugo.” T? ma?o pieni??n? my?l przerwa?a wlatuj?ca do salonu Fluttershy. Zauwa?y?em, ?e w kopytkach trzyma?a – lolczo – misk? z jak?? ‘substancj?’. Nie b?d? narzeka? tak d?ugo, jak nie b?dzie to g?siwo. „Prosz?, Anonku.” Jaka ona mi?…zaraz, co? Niewa?ne, musia?em si? przes?ysze?. „Musisz by? bardzo g?odny.” Nawet nie wiesz jak bardzo. W naczyniu przede mn? znajdowa?a si? czerwona…ciecz? Aha, to musi by? ta ‘zupa’ w której ma?o co nie utopi? si? ptake Celestyny – wyjebane – s?dz? ?e da si? to zje??, chyba, ?e doda?a tam cykuty, dla samej inby. Raczej w to w?tpi?. „Dzi?ki.” Odpowiedzia?em cicho siorbi?c zawarto?? miski. Nawet niez?e. Nie wiem co w tym jest, ale nie powinienem dosta? niewydolno?ci czegokolwiek, co jest mi potrzebne do ?ycia.   „Tak wi?c chcesz mi powiedzie?…” Przerwa?a cisz? Twilight. „…?e st?d nie pochodzisz, tak?” Nie gówno szerloku. „St?d?” Kurwa, ??? jak pies. „Tak, st?d, znaczy si? z Equestrii.” Equestrii… kto by si? domy?li?? A tak, niemal ka?dy anon. „Nie, i odpowiadaj?c na twoje kolejne pytanie, którego jeszcze nie zada?a?, to nie s?dz?, ?ebym pochodzi? z waszego ?wiata, lub wymiaru - jak zwa? tak zwa?. Po prostu znalaz?em si? w ?wiecie mówi?cych kucyków i nie mog? ci powiedzie? dla czego, zwyczajnie mnie to przerasta.” Odpowiedzia?em, kontynuuj?c wpierdalanie – mia?em ju? na to wszystko wyjebane – niech si? dzieje co chce. Zauwa?y?em ?e znów zapanowa?a chwila ciszy.   „Nie jeste? z tego ?wiata?” Wybe?kota?a wyra?nie zszokowana Twi. Reszta kuców wygl?da?a z reszt? podobnie. „Przecie? to… niemo?liwe…” No kurwa rzeczywi?cie. „Tam, gdzie ?yj? nie ma mówi?cych, magicznych lub lataj?cych kucyków a gdyby istnia?y..” To by nas rozpierdoli?y w drobny mak. „…to na pewno by?my o nich wiedzieli.” Moja odpowied? chyba nieco rozrusza?a jej mózg. Przysi?g?bym, ?e s?ysz? tryby zakurwiaj?ce w jej g?owie szybciej ni? sam papie? atleta. „Niesamowite… inne, inteligentne formy ?ycia naprawd? istniej?.” Zdefiniuj s?owo ‘inteligentne’. „Nawet nie wiesz jak to wp?ynie na nasze niemal wszystkie dziedziny nauki!” Z pewno?ci? nie pozytywnie.   „Ciesz? si?, ?e ty si? cieszysz, ale…” No i w pizdu i wyl?dowa?. Fioletowy kuc zacz?? ju? chyba rozmy?la? o tym, jak moja obecno?? tutaj da jej nagrod? nobla, lub noc w pokoju Celestii. Dzi? chyba si? nie dowiem jak si? tu w ogóle znalaz?em i dlaczego ja a nie na przyk?ad Zalgu?a albo jaki? atencjusz z syncha.